MOJE RYMY
Pisanie jest jak pogoda
Zmienna tak jak w życiu
Dla jednych to przygoda
Inni chcą zostać w ukryciu
Ja piszę dla przyjemności
A nie dla jakiejś zasady
Z pisania mam dużo radości
Lecz chowam to do szuflady
Nie piszę wierszy dla sławy
Ni dla doraźnych korzyści
Choć może być któryś kulawy
To niema w nich nienawiści
Mam wiersze miłe pogodne
Inne drapieżne brutalne
Niektóre ciepłe łagodne
Śmieszne naiwne banalne
I chociaż czasem próbuję
Z głupoty ludzkiej szydzić
To zawsze się podpisuję
Niczego nie chcę się wstydzić
Nie stroję się w cudze pióra
Nie znoszę pseudonimów
Nie noszę głowy w chmurach
Nie piszę anonimów
Wciąż się poddaję próbie
Tematów mam bez liku
Po prostu piszę bo lubię
Mój drogi czytelniku
Tadeusz Łuczuk
ŻYCIE
Jesteś takie krótkie jakbyś było chwilką
Pędzisz przed siebie w swym biegu szaleńczym
Czasem przyhamujesz, zatrzymasz się tylko
By jakieś wydarzenie zapisać w pamięci.
Tak niewiele dajesz uśmiechów -radości,
-Tylko te chwile narodzin, wesela-
I zabierasz szybciutko piękny czas młodości,
Co beztrosko się kręcił- tak jak karuzela.
Chcesz wszystkie po drodze pokonać przeszkody
I z przeznaczeniem zmierzyć się bez trwogi.
Jakby ci śpieszno było wylać resztę wody
Z tego dzbana, co pełny jest na początku drogi.
Gonisz dni, tygodnie, miesiące i lata.
I ciągle nie dosyć pogoni i trudu.
Jesteś twarde, okrutne jak nie z tego świata.
Lecz gdybyś było gładkie to umarłbym z nudów
I nie doczekał chwili kiedy na jesieni,
wreszcie trochę zwolnisz-, dasz miodu do picia.
Pozwolisz wierzyć że teraz się zmieni
I dobiegniesz powoli, już do końca życia.
Tadeusz Łuczuk.
Z M O R A
Noc wlecze się powolutku
Głowa do spania nie skora
Bezszelestnie i powolutku
Wpełza do pokoju zmora
Wolno po kątach się snuje
Misterną sieć rozpina
Senne myśli plądruje
Koszmarną noc zaczyna
Wypuszcza zjawy i mary
Ze swego arsenału
I sama do swej ofiary
Dobiera się pomału
Dusi i ściska gardło
Pęta zakłada na nogi
Wielkie senne widziadło
Wydaje chichot złowrogi
Serce wyrywa łapami
I krew wypija świeżą
Obrazy pod powiekami
Włosy na głowie jeżą
Szpetne włochate stwory
Myszka smoka udaje
Dwa obrzydliwe stwory
Zjadają się nawzajem
A pająk wśród pajęczyny
Potwornie wymiotuje….
Tak zmora cię wymęczy
Gdy mocno gorączkujesz
Tadeusz Łuczuk
POMROKA
Szarzyzna choćby była miła
Nie sprosta pożyciu wspólnemu
Niechby i praca ją przykryła
Spokoju nie da samotnemu
Odbiera chęć do egzystencji
I serce do gardła ładuje
Powodem wielu turbulencji
Jest stan- który organizm czuje
Myśli potrafi splątać cicho
Jak wróżka co rozsiewa czary
I siedzi w głowie sprytne licho
Z obawą i strachem do pary
Stres ponad miarę będzie dłużyć
„Radośnie’’ zabijać wieczory
I spokój duszy zdoła zburzyć
Do sedna pnia – mózgowej kory
Przywiąże cię do swego ciała
Nocnego stanu bezradności
Chociaż to wizja krótkotrwała
Nie dam jej w życiu swym zagościć
Niech sczeźnie ta sfera mroczności
I szara godzina półcienia
Pomroka nie może wciąż gościć
W jestestwie mojego istnienia
T, Łuczuk
N O C N E K O S Z M A R Y
Leżę na łóżku , w pokoju ciemno
Ciepła kołderka, materac miękki
Sen nagły łóżko zabiera ze mną
I ciągnie wolno w senne udręki
Dwóch ludzi mocno trzyma me nogi
Trzeci kolanem uciska szyję
Cóż chcą ode mnie, Boże drogi
Co to za koszmar, już ledwo żyję
Nie mogę ruszyć żadną kończyną
A oni w rękach trzymają noże
Zaraz się zajmą mną jak zwierzyną
Nie wiem co robić, kto mi pomoże
,,-Musimy spuścić krew z twojej głowy
Bo jesteś chory , leż bez paniki''-
-,,Nieprawda, teraz już jestem zdrowy,
Mogę pokazać świeże wyniki''
-,,Co nas obchodzą jakieś karteczki
Od tych liczb można dostać ,, zajoba''
Potrzebna nam jest krew do wódeczki
A na zagrychę twoja wątroba''
,,-Wszystkie kosteczki ci połamiemy
Potem będziemy kroić i solić
Na koniec skórę z ciebie zedrzemy''
-,,Nie , ja nie mogę na to pozwolić ''
Krzyczę, lecz gardło wydaje piski
Moje kończyny to nogi łóżka
Noże w me ciało pchają opryszki
Co mnie tak dusi ,? ach- to poduszka
Wolno podnoszę ciężkie powieki
Budzę się cały potem zalany
Ten koszmar ciągnie się całe wieki
Głowa mi pęka, wirują ściany
Wstaję powoli cały zbolały
Nogi mi zmiękły jestem bez formy
Przeżyję jakoś ten rozstrój mały
Kiedy kac minie, wrócę do normy.
T. Łuczuk
PO TAMTEJ
STRONIE LUSTRA
Po tamtej stronie lustra
Inny nieznany świat
Przestrzeń bezdenna-pusta
I kołyszący wiatr
Otchłani groźne fale
I myśli ciemnych las
Powietrze drżące stale
I zatrzymany czas
Echo odbija znaki
Niewidzialnego zła
Cienie niczym robaki
Ślizgają się po szkłach
Nieznany pomruk nocy
Szeptów złowroga gra
Na oślep wali z procy
Migotająca skra
Powiew sinego ducha
Przeszywa blady strach
A zimna ciemność głucha
Wciska do oczu piach
Tajemny wiatr owiewa
Podświadomości usta
I nicość rzewnie śpiewa
Po tamtej stronie lustra
T. Łuczuk
DZIWNA MODA
Dziwna wśród młodzieży przyjęła się moda
Coraz rzadziej ślub bierze szczupła panna młoda
Przeważnie niesie swoją” perkusyję” z przodu
A zdarza się że jest tylko miesiąc do porodu
Czy to wina rodziców czy też edukacji
Że najwięcej wpadek jest podczas wakacji
Wtedy młodzież ma na to najwięcej ochoty
Przez te wszystkie wyjazdy- biwaki-namioty
I ciekawość co zwykle do czynu popycha
Niejedna z tego powodu wieczorami wzdycha
Wszystkie pragną wiedzieć co jest w tym rozporku
Poznać jego zawartość nie brać kota w worku
Może to jest sposób by się lepiej poznać
I przy okazji jeszcze innych wzruszeń doznać
A po chwilach uniesień najczęściej się zdarza
Że jest pamiątka a nie ma z kim iść do ołtarza
Tadeusz Łuczuk
K A C
Często po większej wódce
Gdy już na łóżko się zwalę
To widzę siebie w łódce
Którą kołyszą fale
A gdy przymykam oko
To nagle wielka fala
Ze ścianą wody- wysoką
Nad łódką się przewala
Do góry dnem przewraca
I ciągnie na głębinę
Próbuję łódkę odwracać
Czuję, że zaraz zginę
Macham bezładnie rękami
Chcę wyrwać się z tej kąpieli
Łykam wodę litrami
A sucho mam w gardzieli
Kołek zamiast języka
I nieprzyjemny zapach
Koszmarnych snów fabryka
Trzyma mnie w swoich łapach
Powoli świadomość wraca
Słyszę, jak woda bulgocze
Mam ogromnego kaca
Chyba ze skóry wyskoczę
Siadam na łóżku i czuję
Jak mi pulsuje głowa
A obok mnie pochrapuje
Moja lepsza połowa
T. Łuczuk
C H A N D R A
Czasami, gdy mnie gryzie chandra
I wszystko wokół drażni- wkurza
To zamiast w mrocznych tkwić meandrach
W marzenia senne się zanurzam
Poddaję się mózgowej pustce
Oddzielam myśli grubą krechą
Głowę układam na poduszce
W uszach mi dźwięczy ciszy echo
I sen przychodzi niespodzianie
Bezwładem ciała dając znaki
Poprzez charczenie i sapanie
Uwalnia zwidy i majaki
Pod powiekami mkną obrazy
Zmieniając zmysłowe nastroje
I w czasie snu po kilka razy
To śmieję się, to znów się boję
Zabiera umysł do niewoli
Pogrąża w mocy swej z kretesem
Plądrując myśli me do woli
Uwalnia chandrę wraz ze stresem
Po sennej bezwładnej niewoli
Otwieram oczy swe szeroko
Świadomość wracając powoli
Każe oddychać mi głęboko
Jestem jak narodzony prawie
Wstaję i robię coś do picia
Po małej czarnej mocnej kawie
Powraca znowu chęć do życia.
T. Łuczuk
P R Z E S Ą D Y
Czy wierzyć w przesąd – sądźcie sami
Powtarzam do moich sąsiadów
Na to –że sprawdza się czasami
Przytoczę tu kilka przykładów
Jak lewą nogą wstanę z łóżka
I jeszcze potknę się dwa razy
To szósty zmysł- ta moja wróżka
Ostrzega mnie że coś się zdarzy
Cały dzień będzie do niczego
Kiedy zobaczę we śnie sowę
Jestem tak mocno pewny swego
Że mogę dać pod topór głowę
Chociaż nie jestem przeziębiony
To zdarza się ,że mocno kicham
Ten znak – po stokroć już sprawdzony
Wróży ,że łyknę dziś kielicha
Ale gdy kot mi przejdzie drogę
Stara baba czy dziad kulawy
To choćbym się starał jak mogę
Już nie załatwię żadnej sprawy
A kiedy swędzi dziurka w nosie
-Mam tu na myśli lewą stronę –
To wiem ,że znajdę włos w bigosie
Albo ziemniaki będą słone
Natomiast gdy spotkam ,,pingwina’’
-Kobietę co w habicie chodzi-
To mi od razu rzednie mina
Bo mam stracone kilka godzin
A więc kto nie wierzy w przesądy
I jeszcze żartować próbuje
Natychmiast zmieni swe poglądy
Gdy to na sobie wypróbuje
T .Łuczuk
O P I W I E
Pragnę obalić tezę fałszywą
Że nie zaszkodzi nikomu piwo
Powiadam- pragnąc utrafić w sedno
Nie szkodzi- jeśli wypijesz jedno
Lecz jeśli co dzień wiaderko łykniesz
To po miesiącu już tak przywykniesz
Do spienionego kufelka piwka
Że wpadniesz w nałóg- jak w kompot śliwka
Zaczniesz pociągać wino z butelki
Potem mocniejszy alkohol wszelki
Codziennie będziesz klina wybijał
I kielich wódki piwem zapijał
Wtedy już tylko krok do upadku
Więc nie nabieraj się na to bratku
I niech nie wierzą ludzie młodzi
Że piwo nikomu nie szkodzi.
T.Łuczuk
C H U D Z I N A
Spróbuję wyjaśnić gdzie leży przyczyna
Że jeden jest gruby a drugi -chudzina
Jednemu wystarczy kromkę posmarować
Drugiemu trzeba wiadro żarcia przygotować
Czy to wina jakichś dziwnych fanaberii
Czy może zaburzeń przemiany materii?
Dochodzi do tego ,że gdy gruba talia
Nie możesz obejrzeć własne genitalia
Chyba ze zastosujesz metodę-kabłąka
Mocno się pochylisz, udając pająka
Staniesz rozkraczony naprzeciw lusterka
Zobaczysz od dołu nie tylko jąderka
Lecz także inne mięsiste obszary
Ogromne półdupy, uda jak kafary
Zwały tłuszczu lejące się na obie strony
Wiszące po bokach , niczym salcesony
Podgardle spasione, kark tłuszczem nalany
Otłuszczone schaby, niczym dwa banany
Obwisłe policzki i buźkę czerwoną
Nienaturalnie do dołu zwróconą
I wielkie brzuszysko wsparte na kolanach
Jak beczka dębowa kapustą napchana
-Po takich obrazach można dostać ,,joba'
Trzeba szczerze przyznać , tusza to choroba
Należy zastosować sprawdzoną taktykę
-Ograniczyć żarcie, zwiększyć gimnastykę
Napoje wyskokowe schować do szaflika
I w lustrze obserwować jak sadełko znika
A wraz z nim znikają wszelkie okrągłości
Pozbędziesz się na zawsze swojej otyłości
I z wielkiego zdumienia wszystkim zrzednie mina
-Przecież on był gruby a teraz - CHUDZINA-
T. Łuczuk
L E N I U S Z E K
A gdybym nic nie musiał robić
To co bym robił ,-ot pytanie
Czy mógłbym wtedy coś zarobić
Gdybym pilnował swe ubranie
A gdybym przy tym pilnowaniu
Leżał na trawie, stał lub chodził
To myślał bym o pracowaniu
Czy też żałował że się urodził
Stanie to nie jest ciężka praca
Ale chodzenie , to wysiłek
Bo trzeba najpierw pójść i wracać
A potem zjeść trzeba posiłek
A kto go zrobi , przygotuje?
Mnie nic się nie chce, nawet spać
Jestem leniwy i nie pojmuję
Że mógłbym się za żarcie brać
A gdybym nie pił nic i nie jadł
I tylko czasem łyknął ślinkę
Czy byłbym słaby , czy bym nie padł
Zmęczony tak wielkim wysiłkiem
Och- gdybym nie musiał pracować
-Co dzień miał zastawiony stół
To mógłbym chwalić się , kitować
Że tyrać to ma koń i wół
Bo dla mnie praca to jest męka
-Praca człowieka może dobić-
Wszelkie zajęcia to udręka
Lecz jak to zrobić by nic nie robić
To jest dylemat wiecznie żywy
Choć można z nim polemizować
Czy jest fałszywy czy prawdziwy
,,Człowiek się rodzi by pracować''
T.Łuczuk
I D Z I E S T A R O Ś Ć
Już często łamie mi się głos
I myśli swych nie mogę zgrać
Na głowie jeży się siwy włos
Idzie starość -kurwa mać
T. Łuczuk
P O Ż Y C Z K A
Dobry zwyczaj nie pożyczaj
Powiada mądre przysłowie
Lecz ten prastary obyczaj
Jest mądry tylko w połowie
Bo weźmy na przykład sąsiadkę
Która chce zawrzeć znajomość
Gdy przyjdzie po cukru szklankę
Usłuży jej każdy jegomość
A sąsiad co żyje samotnie
-Bo wiecznie go głowa boli-
Nachodzi dom wielokrotnie
Pożyczyć szczyptę soli
Takie pożyczki nie bolą
Bo są na straty spisane
A ci co dają to wolą
By nigdy nie były oddane
Gorzej kiedy w grę wchodzi
Tak zwana- ,,suma niemała''
A po pożyczkę przychodzi
Znajomy lub rodzina cała
Wtedy dylemat powstaje
Czy zastosować przysłowie
Czy dać- bo cóż pozostaje
I mieć tę pożyczkę na głowie
A mi błysnęła myśl droga
I prawidłowa jak sądzę
Że jeśli chcesz mieć wroga
To pożycz mu pieniądze
Tadeusz Łuczuk
M A Ł E D Z I E C I Ę
Nadchodzi trzecie tysiąclecie
Dwudziesty pierwszy wiek za progiem
Nikt nie wie czy to ,,MAŁE DZIECIĘ''
Będzie przyjazne nam czy wrogie
Czy sprawi że matka natura
Będzie nam większe figle płatać
I ciepłe lądy zimna chmura
Zacznie coraz mocniej oplatać
Może roztopi grube lody
I tam gdzie lato będzie zima
A lód co dawno nie ma wody
W nadmiarze terazją otrzyma
Czy pokój przyniesie ludzkości
I biedę w dobrobyt przemieni
A głodnym da tyle żywności
Bynigdy nie byli głodzeni
Czy nauka rozwiązać zdoła
Problem przeludnienia na świecie
Czy technika temu podoła
By człek żył na innej planecie
Czy wielki arsenał jądrowy
Nie będzie przyczyną zwady
I przez jakieś gorące głowy
Świat doprowadzi do zagłady
Tak można pytać i wybrzydzać
Na to co niesie ,, MAŁE DZIECIĘ''
Bo przecież nie ma jasnowidza
Co by przewidział tysiąclecie.
T. Łuczuk
L A P S U S
Są w życiu takie sprawy
O których mówić nie sposób
Dla śmiechu czy zabawy
W kręgu bliskich ci osób
Bo dla przykładu- człowiek
W ferworze ostrej mowy
Coś palnie- czyli powie
I skandal już gotowy
A słuchacz pamiętliwy
Słowa ironicznego
Głos podnosi krzykliwy
Dotknięty do żywego
Lapsus ma moc magiczną
Narobi szkody wiele
Poparty grą mimiczną
Najlepszą przyjaźń zmiele
A ty przezgłupie słowo
Tracisz rodzinne więzy
Więc gdy nie mówisz z głową
Lepiej ugryź się w język.
T. Łuczuk
N I E P A M I Ę T A M
Wśród chorób trapiących ludzi
-Zarówno panów i panie-
Jedna niepokój budzi
Ta która działa na pamięć
Ta osobliwa choroba
Nie kładzie do łóżka chorego
Nie boli go nawet wątroba
I nie pamięta dlaczego
Nie wie gdzie był na święta
I co obiecał , komu
Często też nie pamięta
O której wrócił do domu
Dość często wynika draka
Gdy trzeba nadłożyć drogi
Niepamięć , to przypadłość taka
Przy której bolą nogi
Panuje powszechna moda
-Piszę to z wielką niechęcią-
Że to wygodna metoda
Zasłaniać się niepamięcią
Najczęściej w polityce
I wśród rządzących elit
Nie pamiętane obietnice
Prowadzą wyborców do rozstroju jelit
A więc na wszelkie kłopoty
I sztywne małżeńskie pęta
Odpowiedź godna ,,cnoty ''
-Nic nie wiem , nie pamiętam
I jeszcze napisać chciałem
Że pamięć jest jak mimoza
Ale , czy o tym pisałem...
Już nie pamiętam, skleroza .
T. Łuczuk
MAŁPKI
Kapucynka - małpka mała
Swym sąsiadkom zazdrościła
I tego samego chciała
Co u innych zobaczyła
-Chcę mieć taki ogonek
Jak moja sąsiadka
I przy ogonku dzwonek
Jaki ma jej matka
I kokardkę zieloną
Kapelusik słomkowy
I różyczkę czerwoną
Przy kożuszku zimowym
Rękawiczki jedwabne
Sięgające łokci
I pachnący powabnie
Lakier do paznokci
Chcę takie tenisówki
I futerko w łaty
Jak mi braknie gotówki
To kupię na raty-
Więc sąsiadki uradziły
-Trzeba małpce kawał zrobić-
Wiadomości rozpuściły
Że dziś pójdą się utopić.
T . Łuczuk
S T R A C H
Kiedy jesteś w szponach złego
Nie masz chęci do zabawy
Boisz się siebie samego
Męczą cię jakieś obawy
A strach co ma wielkie oczy
Pęta twoje myśli stałe
I gdy nagle cię zaskoczy
To jesteś jak po zawale
Nie daje ci zasnąć w nocy
Włosy prostuje na głowie
Czemu nie szukasz pomocy
Przecież na to jest odpowiedź
Nie bój się cienia swojego
I odważnie krocz przez życie
Powiedz- dosyć tego złego
Niewidzialnemu ,, bandycie ''
Przestań udawać ofiarę
I nie daj się zjadać w kaszy
Odpraw z kwitkiem tę maszkarę
Niech kogo innego straszy.
T . Łuczuk
G B U R I C H A M
Pomyliła się natura
-To prawdziwy dramat -
Bo do poczciwego gbura
Dołożyła chama
To dziwna ludzka hybryda
O wyglądzie wrednym
Zwykła szuja i ohyda
Po prostu ,, dwa w jednym ''
Arogancki i wulgarny
Wokół,, rzuca błotem''
Straszy cały wymiar karny
Swym groźnym bełkotem
Chociaż dżentelmen na niby
Nie widać w nim zalet
Najlepiej byłoby gdyby
Nie było go wcale
Niska w narodzie kultura
-Piszę z wielkim bólem-
Ponieważ chama i gbura
Chcą obwołać ,, królem ''
Dość- bo od niego oberwę
I przestanę gderać
Teraz zrobię sobie przerwę
I zjem ,, cham-gbur-gera''
T. Łuczuk
O N A U C E
Kiedyś pewien ,,Fizyczny '' ale z długim stażem
Przekonywał tego co był ,,Łopaciarzem ''
Że nauka w szkole zawsze się opłaca
Bo i praca lżejsza oraz lepsza płaca
Po co te nauki - ,,Łopaciarz'' odpowie
Po co wam te szkoły - ,,Uczeni Panowie ''
Czy warto się uczyć i chodzić do szkoły
Wytężać mózgownicę- czytając ,,Pierdoły ''
I nabijać wiedzą swą pustą makówkę
Nie wystarczy ,,Dobrą'' skończyć podstawówkę
-Przecież ,,Tępak '' także rozumu nabiera
A ,,Profesor '' się uczy i głupi umiera..
T. Łuczuk'
FORSA
Maksyma od wieków znana
Kto forsę ma ten brat-
Z dziada nie zrobi pana
Bo panem nie będzie dziad
Pieniądze szczęścia nie dają
Więc po co one nędzarzom
Tak mówią ci co je mają
Trzymając kasę pod strażą
Wmawiano wszystkim i wszędzie
-Bogacić się to głupota
Bo forsy kiedyś nie będzie
Tylko ogólna wspólnota
Że ona ogłupia ludzi
Że niepotrzebna ,,kapucha''
Że tylko ręce brudzi-
Tych haseł już nikt nie słucha
I nie chce żyć dla idei
Dziś jedno hasło przekona
Bez,,szmalu'' nie ma nadziei
Bo światem rządzi ,,mamona''
Więc powiem mrugając okiem
Że nie ma gorszej nędzy
Gdy życie kusi urokiem
A w kabzie nie ma pieniędzy.
T. Łuczuk
G R O C H Z K A P U S T Ą
Świat ma tylko cztery strony
To jest prawda oczywista
Arab co ma cztery żony
To zwykły poligamista
Roczek ma cztery kwartały
Tydzień tylko siedem dzionków
Znów bociany przyleciały
I słychać śpiewy skowronków
Słońce wstaje i zachodzi
Po dniu zawsze noc nastaje
Zegar niema nóg a chodzi
Koza zimne mleko daje
Nie wykole kruk krukowi
Ręka często rękę myje
Baba z wozu lżej koniowi
Kto umiera ten nie żyje
Używki są by używać
-Tu wykluczam narkotyki -
Każda rybka lubi pływać
Eros symbol erotyki
Włosy jeżą się na głowie
Bo nie starcza do pierwszego
A spóźnione pogotowie
Nie zdążyło do chorego
Pociągi jeżdżą po szynach
A po drogach samochody
Żona to nie konkubina
A staruch nie będzie młody
Gdzie drwa rąbią lecą wióry
A gdzie zbrodnia będzie kara
Mahomet przyjdzie do góry
A ślub bierze młoda para
Benzyna znów podrożała
W telewizji serial leci
Inflacja się załamała
Szybko rosną cudze dzieci
Wieczorem jemy kolację
A śniadanie zawsze z rana
-Dość już bo te dywagacje
Rzucają mnie na kolana.
T. Łuczuk
BÓLI CHOROBA
Nikt chyba nie zaprzeczy
Ikażdytosamopowie
Żezwszystkichważnychrzeczy
Najważniejszejestzdrowie
Cóżwartesąwielkiemajątki
Konta,bogactwazaszczyty
Gdybolącięwszystkieczłonki
Ijesteśchory,przybity
Choroba nie wybiera
Dopada biedaków i królów
Jednako im zdrowie zabiera
Nie szczędzi nikomu bólu
Gdy ból z chorobą przychodzi
Organizm ogarnia trwoga
Próbuje się od nich odgrodzić
Wzywa na pomoc Boga
A ta złowroga para
Zawsze razem grasuje
Czai się wszędzie jak mara
Aż w końcu cię upoluje
W jednym przypadku choroba
Wchodzi z człowiekiem w zażyłość
Gdy ci się dziewczę podoba
I jesteś chory na miłość
Wtedy bólu nie czujesz
Tylko we łbie się kotłuje
Do czasu aż to co miłujesz
Ze łba ci wyparuje
Na koniec z bolącej głowy
Wyszło mi hasło takie
Lepiej być bogaczem zdrowym
Niźli chorym biedakiem -.
T . Łuczuk
C H W I L A W Y T C H N I E N I A
Czasami człowiek ma zmartwienia
Przeróżne chandry i kłopoty
Głowę spuchniętą od myślenia
Od poniedziałku do soboty
Złowrogie myśli kołatają
Spędzają sen z powieki
Godziny długie się wydają
Ciągną się całe wieki
A gdy doczekasz się finału
To kamień z serca spada
Modlitwę odmawiasz pomału
I powolutku siadasz
Od razu opada zasłona
Wewnętrznego cierpienia
Sprawa pomyślnie skończona
Daje chwilę wytchnienia
Do normy powracają
Wszystkie zbolałe członki
Mięśnie już nie drgają
I nie bolą korzonki
Już minęły zmartwienia
Minął stan niepewności
Słychać krótkie westchnienia
Z nutą wesołości
Głowa myśleć przestała
Nadeszła niemoc błoga
Przed snem wymamrotała
-Wszystko w rękach Boga-
T . Łuczuk
Ś L E P Y L O S
Kiedy na świat przychodzi dziecię
I pierwszy swój wydaje głos
To nie rozumie tego przecież
Że życiem rządzi - ślepy los
Dzieciństwo ma szczęśliwe wtedy
Gdy u rodziców pełny trzos
O tym czy nie zaznało biedy
Już decyduje - ślepy los
Młodość - zabawa i nauka
I dorosłości ważny głos
Dobrze urodzić się - to sztuka
I oczywiście - ślepy los
A gdy mu zmysły rozkazały
Uczucia swe - złożyć na stos
To czy ich związek będzie trwały
Też zdecyduje - ślepy los
Bo może trafi - swój na swego
I skręcą uczucia - na skos
Wtedy by zwalczyć - tego złego
Wymusi zgodę - ślepy los
Po latach kiedy na swej skroni
Ujrzy srebrzysty - siwy włos
Czy przed chorobą go ochroni
Ten tajemniczy - ślepy los
Bo kto jest w czepku urodzony
Zawsze mu z ziarna wyjdzie kłos
Lecz czy zadziała w obie strony
To zdecyduje - ślepy los
T. Łuczuk
S E N NA M A R A
Niemoc powala me ciało , leżę
Gorączka, duchota i pościeli biel
Nadchodzą koszmary już wierzę
Że jest to noc , nie dzień
Przychodzi do mnie gdy drzemię
Odwiedza mnie w nocy , gdy śpię
Skrada się cicho i nie wiem
Czy widzę ją czy śnię
Staram się dotknąć , umyka
Chcę się obudzić , jest noc
Krępuje mi nogi i znika
Ma w sobie siłę i moc
Męczy swoimi wizjami , swą grą
Wygniecie jak szmatę starą
Gdy minie gorączka i wyjdę z tych mąk
Opuścisz mnie , ty senna maro.
T. Łuczuk
M I Ł E S Ł Ó W K A
Krążą po naszej mowie słówka
Dwuznaczne i niezrozumiałe
Zacznijmy zatem od półgłówka
To znaczy od główki niecałej
Nie można żyć z połową głowy
-Gościa uznano by za trupa-
Więc można rzec innymi słowy
Półgłówek to rodzaj przygłupa
Co zwykle same bzdury plecie
I na swym mózgu ma żylaki
Nie wie na jakim żyje świecie
Wierzy ,że kury to nie ptaki
A łeb ma pusty jak stodoła
Do której ktoś sieczki narąbał
Dostaje przydomek matoła
I na dodatek ksywę głąba
Komu brakuje piątej klepki
I wygląd ma starego trepa
Na twarzy wory i torebki
Wychodzi na wsiowego cepa
Kołka ,tłuczka lub orczyka
I ostatniego ciemniaka
Chomąta , palanta , tryka
Czubka ,osła czy drewniaka
Kończę bo tak mnie swędzi przedział
Że chyba zaraz mózg mi stanie
Boję się by ktoś nie powiedział
-Przestań bzdury pisać-tumanie-
T. Łuczuk
M Ł O D Z I E Ż
Co to się dzieje z młodzieżą
Pytają zdziwieni rodzice
Często już sami nie wierzą
Że to są tylko kibice
,,Watahę’’ idącą ulicą
Trzeba omijać z daleka
Oni się z nikim nie liczą
Nawet policjant ucieka
Młodzik o twarzy dzieciaka
Niosący klubowy szalik
Zamienia się w zwierzaka
-Choć pod szalikiem , medalik
W domu anioła udaje
A diabłem jest na ulicy
Ciągle mu się wydaje
Że wokół to przeciwnicy
Młodszego pięściami okłada
Potrafi skopać starszego
Gdzież religijna zasada
-Miłuj bliźniego swego-
Młodzież się musi wyszumieć
Nikomu to nie szkodzi
Ale należy zrozumieć
Że o co innego chodzi
Zginęły ludzkie wartości
Kultura się cofnęła
Młodzież na fali wolności
Wolnością się zachłysnęła
Więc do politycznych swarów
Dodaję to zawołanie
,,Taki będzie Naród
Jakie młodzieży chowanie ‘’
T. Łuczuk
P R Z E K O R A
Coś takiego jest w człowieku
Gdy nastolatkiem zostaje
Że nie szanuje swego wieku
I często starszego udaje
Młodości się nie docenia
Gdy ma się ją na co dzień
A ona powoli nas zmienia
I mija jak przechodzień
Przeważnie tak się dzieje
Że młodość jakby przeszkadza
Lecz kiedy się zestarzeje
Zaczyna się odmładzać
Tu bardziej reaguje
Kobieta niż mężczyzna
Wygładza się modeluje
A pod pudrem- starzyzna
Starość dogoni każdego
Nie robiąc żadnych wyjątków
Zrobi starca z młodego
-I to nie jest w porządku-
Starzy tęsknią do młodości
-Bo to już zboże bez kłosów-
A ona w życiu krotko gości
I zatrzymać jej nie sposób
Choćbyś nie wiem jak się starał
Przeznaczenia nie odwrócisz
Młodość kiedyś będzie stara
Lecz staremu już nie wróci
T .Łuczuk
Z N I E C Z U L I C A
Na ławeczce w parku, dwoje starszych ludzi
Rozmawia o tym co w nich obrzydzenie budzi
-Oj ,naród teraz wredny, pomagać nieskory
Fałsz , chamstwo, obłuda i za grosz pokory
Mamy dziś do czynienia z wielką znieczulicą
Bo na przykład przechodzień idący ulicą
Gdy zasłabnie i nagle upadnie na ziemię
Inni zaraz powiedzą- to pijany drzemie
Albo w lesie, przy drodze, samochód na boku
W rowie poszkodowany macha ręką w szoku
Przez godzinę żaden samochód nie staje
Wszyscy myślą że on wypadek udaje
Nawet kiedy ofiara wypadku krwią broczy
Rzadko kiedy od razu udzielą pomocy
Ogląda się zwykle jeden na drugiego
-Co ja mam go zawieźć, a niby dlaczego?
Ale popatrz, tam dzieciak w piaskownicy leży
Może zasłabł ,-udaje, nie trzeba mu wierzyć
Takie leżenie w piasku młodemu nie szkodzi
Poleży i wstanie, co nas to obchodzi
Tak oto znieczulica wszystkich ogarnęła
Tylko ciekawe skąd ta choroba się wzięła
Za granicą słyniemy z dobroczynności
Ale dla rodaków nie mamy litości
T . Łuczuk
Z A D Z I O R A
Dawno nie było takiego święta
By kilku pobitych chodziło
Kiedyś, o ile dobrze pamiętam
Najwyżej kilku się spiło
I położyło głowy na stole
Włosy nurzając w sosie
Taki obrazek bardziej wolę
Od krwi na koszuli i nosie
O ile kiedyś śmiano się z króla
Co pierwszy przy stole zasnął
Teraz z ,,Barbórki’’ wracają w bólach
Bo jeden drugiego w łeb trzasnął
Nawet spojrzenie krzywe wystarczy
Lub jakaś piosenka Lwowska
Już jeden na drugiego warczy
Strasząc ,że mafia przyjedzie- włoska
Ale nazajutrz włosy wyrywa
Widząc siniaki na twarzy
-Za często mi się film urywa
Nie wiem jak to się mogło zdarzyć
Przecież nie jestem jakaś ,,zadziora’’
Lecz cichym, spokojnym człowiekiem
Muszę się udać do ,,znachora’’
Widocznie pamięć tracę z wiekiem
Nie- tutaj pamięć nic nie jest winna
Ty przyszywany górniku
Po wódce głowa twa jest dziecinna
Trzeba cię wiązać, ty skurczybyku.
T.Łuczuk
C H A M U Ś
Kiedy jest trzeźwy , to przyłóż do rany
Lecz nie można go strawić gdy łazi pijany
I zanudza wszystkich swoją głupią gadką
Sam się wtedy dziwi jak idzie mu gładko
Udaje ,że jest mądry i czuje się ważny
Chociaż wszyscy mu mówią, jesteś niepoważny
Nie wymądrzaj się chłopie, my to wszystko znamy
Bo jak przebierzesz miarkę to nie wytrzymamy
Zawsze gdy jest impreza czy też pijatyka
Zaraz mu po głowie chodzi ,,bijatyka’’
On musi zaczepiać, musi się wychwalać
I nie znosi gdy ktoś chce go opier……
Wtedy jest bardzo groźny , zawija rękawy
I krzyczy-,, won do domu , koniec popijawy’’
A goście mówią cicho- o ten to potrafi
To jest kawał ,,chama’’, a niech go szlak trafi.
T.Łuczuk
W U J
Ja dzielę ludzi na trudnych
Ładnych, miłych i bogatych
Kulturalnych, czystych ,brudnych
Mądrych, głupich i ,,breszczatych’’
Dodam jeszcze zawistnika
-Człowieka przemądrzałego-
Któremu to skacze grdyka
Na wieść, że masz coś nowego
Taki zaczyna cię chwalić
Podlizywać miłym słowem
By następnie tak przywalić
Jak obuchem-prosto w głowę
A ten jego śmiech fałszywy
Kłuje uszy niczym igła
Gdyby mógł- byłbyś nieżywy
Tak mu twoja twarz obrzydła
Jeśli nie chcesz w domu gościć
Gbura, chama zawistnika
To zamiast ciągle się złościć
Po prostu ,,wuja’’ unikaj.
T.Łuczuk
U C Z T A S A M O T N I K A
Wszedł do domu zrzucił ciuchy
Na stole postawił szklankę
Wyjął ,,flachę’’zza pazuchy
Dwie bułeczki i kaszankę
Wziął butelkę w drżącą rękę
Wlał-usta liznął języczkiem
Powąchał-wykrzywił szczękę
I wydoił jednym łykiem
Wydął wargi i policzki
-Niczym kartoflana pyza-
Syknął w stronę buteleczki
-Ja po pierwszym nie zagryzam-
Spojrzał smętnie na szklaneczkę
Napełnił ją cienką strugą
Odsunął na bok bułeczkę
I wydoił dawkę drugą
Chuchnął mocno połknął ślinę
Pociągnął powietrze nosem
-Teraz mogę zjeść ,,wędlinę’’
Wyszeptał przepitym głosem-
Ugryzł przeżuł łyknął smacznie
I poczuł w żołądku niebo
Beknął-czując że się zacznie
Wstał i wyszedł za potrzebą
Wrócił –wypił trzecią dawkę
-Pękła ,,krówka’’ mam już dość-
Zjadł kaszankę-siadł na ławkę
I mamrotał-jestem gość-
T.Łuczuk
L U N A T Y C Y
Grupka postaci z karocy wysiada
Już idzie strojny korowód
Rocznica te zjawy z młodości okradła
Jaki wizyty jest powód ?
Majestatyczny budynek stary
Otwiera swe podwoje
Dźwięk dzwonka budzi znajome gwary
Puste ogromne pokoje
Stoliki, ławki wszystkie zajęte
Dostojni nauczyciele
Głośna przemową twarze przejęte
Witają się oficjele
Uśpione obrazy przeszłości ożyły
Głos do tablicy woła
Dzwonki na przerwę ducha zbudziły
I wiedzie ich do kościoła
Niepowtarzalne spotkanie z Bogiem
Podniosły nastrój świątyni
Błogosławieństwo na dalszą drogę
Ksiądz znakiem krzyża czyni
Jeszcze występy ,muzyka , tańce
Czekają tego wieczora
Ci ,,lunatycy’’ to ,,przebierańce’’
Co szkołę skończyli wczoraj
Stróż nocy cicho po całym kraju
Chwiejny korowód rozproszył
Czterdzieści pięknych zielonych majów
Spod powieki wypłoszył…
T.Łuczuk
M O J A S Z K O Ł A
Często wracam pamięcią do swych lat dziecinnych
Do młodości beztroskiej i waśni rodzinnych
Zmysłami wyobraźni przywołuję chwile
W szkolnej ławie- i te wspominam najmilej
Te lekcje religii- kiedy ksiądz dobrodziej
,,Rzemykiem’’ nas nawracał – i panią Kołodziej
Kierowniczkę szkoły-gdy nas nauczała
I zaczęła pytać to klasa truchlała
Zmuszała do nauki kijem i piórnikiem
Miała do tego prawo- była kierownikiem
Wspominam język obcy-konfliktów przyczynę
I panią od polskiego –Janowską Sabinę
Ona nas nauczała zasad gramatyki
I panią Okińczyc od matematyki
I teatrzyk szkolny-gdzie ważna persona
To wychowawczyni- młoda pani Wrona
Umiała wyczarować postać z każdej bajki
Małej Rybki –Ducha _Królówny i Czajki
I zawsze miała role dla ,,szkolnych bliżniaków’’
Dębkowskich- Łuczuków –Pabichów -Klimczaków
Pamiętam siódmą klasę te młode panienki
Fartuszki-kołnierzyki-warkocze-sukienki
I figle złośliwe-prostackie-żałosne
I pierwsze nieporadne liściki miłosne
Ale dosyć-już więcej napisać nie mogę
Pamiętam przekazaną mi szkolną przestrogę
,,Choćby cię smażono i pieczono w smole
Nie mów nigdy nikomu co się działo w szkole’’
Dziś siwizna ,,uczniom’’przyprószyła skronie
A te młode chłopaki to już,, stare konie’’
Tylko tamte dziewczyny po tak długim czasie
Młode- jakby dopiero były w ósmej klasie
T.Łuczuk
M R Ó W A
Trafi się czasem wśród zwykłych ludzi
Robocza ,,mrówa’’
Nie protestuje i nie marudzi
Tylko zasuwa
Pracowitością tworzy z mozołem
Swoje siedlisko
Oraczem będąc-roboczym wołem
Potulną myszką
Zapobiegliwość mając za cnotę
Wzorem chomika
Zbiera i znosi wszystko-na potem
-Dziwna logika-
Często bez jadła –o pustym brzuchu
O każdej porze
Jak żywe srebro jest w ciągłym ruchu
Tyra w pokorze
Trudno zrozumieć tej motywacji
Drogi zawiłe
Skoro pytają- bez dania racji
-Co dziś zrobiłeś ?
T.Łuczuk
S O W A
Przypadek postaci-chorobliwie zdrowy
Z przerostem ambicji i rozumem sowy
Z całym arsenałem prastarych nowości
I pokaźnym kuferkiem doświadczeń przeszłości
Duma ją rozpiera –że taka mądrala
Że jej wiedza ,,szefów’’na ziemię powala
Ma w małym paluszku wodną instalację
A gazy-to dla niej żadne rewelacje
Często widzi z dala kamyczek niewielki
A we własnym oku nie dostrzega belki
W meandrach polityki czasem się pogubi
A do tego –paplać i plotkować lubi
Gawędzi , ostrzega ,radzi , wyrokuje
A przy tym chichocząc atmosferę psuje
Niczym ,,Pytia Delfijska’’ z zadymionej nory
Uwalnia ,,nowości’’-wywołując spory
Czy to wina jakichś dziwnych fanaberii
Czy może zaburzenia przemiany materii ?
Wiek ma swoje prawa –to może oznaczać
Że ,,niewinna’’ Sowa zmieni się w puchacza
T.Łuczuk
O K R Ą G Ł A R O C Z N I C A
Już kolejna rocznica robi zamęt w głowie
To aż wstyd się przyznać ,jestem po połowie
-Czyżby już było bliżej mi niż dalej ?
Ależ nic się nie stało kolego , nie szalej
Nie załamuj rąk i nie smuć się człowieku
Powinieneś być dumny, przeżyłeś pół wieku
Chociaż to przeleciało tak jak strzelił z bata
Przed tobą są jeszcze długie , długie lata
Możesz mieć jeszcze w życiu wiele chwil radości
Na pewno piękniejszych niż w czasach młodości
Jeśli się zakręcisz koło swej urody
Niejedna dziewczyna powie ci żeś młody
Że wyglądasz jak młodzik lub jak nastolatek
A tobie stuknęło już pięćdziesiąt latek
Uważaj bo ci na dobre nie wyjdzie oszustwo
Lepiej pomyśl dwa razy zanim palniesz głupstwo
W tym wieku to jesteś młody tylko duchem
I dla panien już zawsze zostaniesz staruchem
Co powinien młodzieńcom te rzeczy zostawić
A sam siedzieć w domu i wnuczęta bawić
No cóż ,pozostaje tylko młodość wspominać mile
I cieszyć się ,że tych latek przeżyłeś już tyle
Nie szastaj swym zdrowiem, miarki nie przebieraj
I jeszcze kilka-siątek w swym życiu uzbieraj.
T.Łuczuk
C Z T E R D Z I E S T K A
Każdy wiek ma swoje wady i zalety
Lecz cóż począć już takie jest życie , niestety
Młode lata szybciutko uciekną, odpłyną
Jakby to było wczoraj ,prawie przed godziną
Pożałujesz nieraz ,że nie korzystałaś
Z uroków młodości- szybko się wydałaś
Tak z reguły wszystkie ,,baby’’ postępują
Najpierw pchają się pod nóż , a potem żałują
Teraz będziesz zawsze ,,zadbaną czterdziestką’’
Ale czuj się młodo ,tak jak przed dwudziestką
A jak się wystroisz , buźkę przypudrujesz
To jeszcze niejedną ,,młódkę ‘’zakasujesz
Ciesz się ,ze swego wieku-bo jak mówi prorok-
Dla kobiety najlepsze lata to jest ,, sorok’’
Wtedy działa jak balsam ,co ciało smaruje
I jak wino ,czym starsze tym bardziej smakuje.
T.Łuczuk
P O P L O N
Sprytna Halszka będąc młoda
Frywolności folgowała
Skończyło się dla niej szkodą
I przed ślubem brzuch skrywała
Kiedy spytał mąż uważny
Od niej usłyszał zdumiony
-Nie jest ten kto zasiał-ważny
Ale ten kto zbiera plony.
T.Łuczuk
O D Y N I E C
Czyli – stary kawaler
Pewien ,,odyniec’’ stary
Słusznego wieku dożył
Mnóstwo kobiet wychędożył
Mając uczciwe zamiary
Dziś jego męskość w ruinie
Do innych celów służy
I nie mogąc się wydłużyć
,,Stoi’’ na szóstej godzinie.
T.Łuczuk
M A G I A
Pytała maga-Pelagia
Czy sex to piękna magia
-Tak magia- ale uwaga
Ważna jest sztuka –nie laga.
T.Łuczuk
S R A C Z K A
Pewnego razu gość zjadł kaszankę
Razem ze sztucznym flaczkiem
I tym sposobem stworzył mieszankę
Co wywołała potworną sraczkę
Tak nagłą jak wielka lawina
Co z gór wysokich się stacza
I musiał mocno mięśnie napinać
By dobiec szczęśliwie do sracza
Tam po straszliwym wybuchu
Jelita mu marsza zagrały
Zatrzęsły się w nagłym odruchu
Skręciły i zabulgotały
To była zapowiedź ataku
Naporu i bólu zarazem
I nagle zawartość flaków
Buchnęła śmierdzącym gazem
Gość pobladł, jęknął cicho
Plecy oparł o ściankę
Mruknął- ,,po jakie licho
Pożarłem z flakiem kaszankę’’
I tak męczyła go sraczka
Chyba cztery godziny
Wszystko bolało biedaczka
Głowa, brzuch i kończyny
Gdy wreszcie skończyła się sraka
Powstał i zerknął nieśmiało
I zdębiał ,że w jego flakach
Aż tyle się nazbierało
Wyszedł zbolały z kibelka
Jakby powrócił z tułaczki
Tak oto kaszanka niewielka
Była przyczyną sraczki
T.Łuczuk
CHWALIDUPA
Wnikać nie próbuję w duszę
-Człowiek jest nieodgadniony-
Ale tu opisać muszę
Przypadek odosobniony
Zdaje mu się że ma talent
I że dzielnie ,,piórem włada’’
Z przekonaniem chwali stale
,,Móżdżek’’ swój i tak powiada
-Przecież nie jest sztuką żadną
Pisać proste wiersze – swojskie
Jak mi jakieś słowa wpadną
Stworzę rymy – częstochowskie
Śmieszne fraszki satyryczne
Anegdotę czy balladę
Że błędy ortograficzne
Nie szkodzi – i tak dam radę
Choć od dawna o tym słyszę
-To widzę że gość ,,rżnie głupa’’
Czekam kiedy coś napisze
Niepoprawny chwalidupa.
T. Łuczuk